BCCCAP00000000000000000000759

L'Huillier i ja... Pozwólcie mi tutaj opowiedzieć o tym, ponieważ stałem · się od początku do końca u– przywilejowanym świadkiem wydarzenia. Od razu zgodziliśmy się zawieźć Conchitę i jej matkę do Lourdes. Wyjechaliśmy tego samego wie– czoru, po zapadnięciu zmroku... To była wielka po– kuta, ponieważ mój przyjaciel, pan Bernard L'Huil– lier, i ja upadaliśmy ze zmęczenia ... Ponadto Conchi– ta i jej matka nie posiadały paszportów, aby przekro– czyć granicę. Oczywiście zostalibyśmy cofińęci od granicy. Jak z tego wybrnąć? Wmieszał się w to Bóg. W sposób nieoczekiwany - dzięki gubernatoro– wi wojskowemu z Ironu - otrzymały paszporty. Było nam to potrzebne!. .. Po przybyciu do Lourdes zostaliśmy przyjęci pra– wie po królewsku przez grupę pielgrzymów włos­ kich, włoską telewizję i kilku braci w wierze czy przyjaciół ojca Pio. Pomiędzy nimi znajdował się oj– ciec Bemardino Cennamo. Nasi włoscy gospodarze wyjaśnili Conchicie przyczynę naszego spotkania w Lourdes. Chodziło o przekazanie Conchicie przesła­ nia ojca Pio, które on sam podyktował ojcu Pellegri– no, zobowiązanemu zatroszczyć się o nie. Ojciec Be– mardino Cennamo dorzucił, że ojciec Pio powierzył mu również sprawę oddania Conchicie całunu. który przykrywał jego twarz po śmierci. Conchita zapytała wtedy ojca Cennamo: «Jak to się stało? Dziewica powiedziała mi, że ojciec Pio zobaczy Cud... a on nie żyje.» Ojciec Cennamo odpowiedział: On zoba– czył cud przed śmiercią. Sam mi to powiedział.» Co do listu ojca Pio, został on w mojej obecności - 290 -

RkJQdWJsaXNoZXIy NDA3MTIz