BCCCAP00000000000000000000759

do kuc-hni z obawy przed chłodem. Bardzo wcześnie rano, około godziny 4, Loli ze– skoczyła z miejsca, na którym siedziała, i upadła na podłogę na kolana. Spowodowało to wstrząsający hałas będący jednak niczym w porównaniu ze zmia– ną na jej twarzy: dziecięca twarz, okrągła i wieśnia­ cza, przemieniła się, wysubtelniła w sposób niewy– powiedziany, upodabniając się do twarzy anioła. Przeszła następnie przez wieś, a za nią podążał oj– ciec i my wszyscy. Weszła do domu, w którym znaj– dował się konający już starzec, nieprzytomny od wielu dni. :.,oli przeżegnała go swoim krzyżem. Cho– ry odzyskał przytomność i rozpoznał swoje dzieci. Zobaczyliśmy następnie dziewczynkę, jak schodzi - z głową zupełnie odchyloną do tyłu - po schodach nieregularnych, stromych i bez poręczy. Zasta– nawialiśmy się, jak to możliwe, że nie upadla i nie . zabiła się. Zaprowadziła nas następnie do drzwi koś­ cioła, gdzie odmówiliśmy różaniec w taki sposób, w jaki - jak sądzę - nigdy dotąd nie odmawiałam go w moim życiu. Wracając w kierunku domu, minęliśmy Jacintę i jej ojca, idących jak codziennie, wcześnie rano do <<Cuadro» odmówić różaniec . To było wstrząsające zobaczyć te dzieci klęczące na śniegu bez osłony, przy bardzo niskiej temperaturze, kiedy panował jeszcze mrok. W Garabandal uwidaczniała się wtedy :;uawdziwa żarliwość, naprawdę czyniono pokutę. Nie mogę tego zapomnieć, gdyż wszystko bardzo mi pomogło i naprawdę zbliżyło do Boga.» Conchita żywiła nadzieję, że 8 grudnia Niebieska Matka poświęci jej chwilę uwagi. Nie zawiodła się. - 119 -

RkJQdWJsaXNoZXIy NDA3MTIz