BCCCAP00000000000000000000759

Widocznoś:; była dość dobra, świeciło wiele latarek. Po kilku minutach oczekiwania, pomiędzy otaczają­ cym je tłumem pojawiły się w pewnej odległości de– likatne sylwetki czterech dziewczynek, ochranianych przez licznych konnych strażników.» Wtedy nastąpiła bardzo wyraźna zmiana: «Burza deszczu ze śniegiem, która moczyła nas i oślepiała, nagle ustała. Silny wiatr zmiótł czarne chmury i uka– zał się księżyc. Blade światło oświetliło wszystko: pinie, dziewczynki, kapłanów, strażników. Przyz– nam, że byt to nagły robiący wrażenie spektakl. Wielu sądziło, że z pewnością nastąpi tak wyma– rzony cud... Nic z tego! Jedynie to, co zapowiadały· dziewczyn.ki: ogłoszenie orędzia, lecz inaczej niż by– ło to zalecone przez Dziewicę. Dziewczynki podały Don Valeminowi skromny papier, na którym znajdo– wał się tekst orędzia podpisany przez nie. Według wskazówek Dziewicy, to Don Valentin powinien był ogłosić orędzie przy Piniach, lecz on «przebiegi je wzrokiem i oddal nam do przeczytania... » - napisała w Dzienniku Conchita. Proboszcz parafii nie przy– wiązał większego znaczenia do krótkiego tekstu, któ– ry wydał mu się zbyt dziecinny, aby mógł go sam o– głosić. Lućzie czekali z pevvnością na coś sensacyj– nego, ale to... Prawdopodobnie nasz brak prawości czyni nas tak skomplikowanymi, że pozostajemy za– mknięci na proste rzeczy. «Wyraźnie usłyszałam - kontynuuje pani Maria - dziecięcy głos Conchity czytającej orędzie. Potem odczytało je dwóch mężczyzn, ponieważ dziewczyn– ka nie była dobrze przez wszystkich słyszana. I tak - 103 -

RkJQdWJsaXNoZXIy NDA3MTIz