BCCCAP00000000000000000000759
dopodobnie nic nie jadło. Przed domem każdej z dziewczynek postawiono dwóch strażników cywilnych na koniach, aby unie– możliwili wchodzenie do środka niezliczonym cieka– wskim, którzy za wszelką cenę chcieli poznać, uca– łować dziewczynki, rozmawiać z nimi.» 3 GODZNAH Od popołudnia ludzie zaczęli zajmować miejsca w okolicy, gdzie - jak sądzili - miało się rozegrać wiel– kie wydarzenie . Ujawniły się jednak rozbieżności: jedni myśleli, że wydarzy się to przy Piniach, inni - że na «C~leja», jeszcze inni, którzy wyglądali na najlepiej poinformowanych, mówili, że w kościele . Tego dtta nie brakowało w wiosce osób twierdzą cych, że należą do komisji mianowanej przez ordy– nariat. Możliwe, że z powodu brzydkiej pogody nie wszyscy pi:zyjechali, choć z pewnością było to ich obowiązkiem. Ci, którzy tam się znaleźli, odczuwali wielkie nie-zadowolenie i pragnęli jak najszybciej z wszystkim skończyć. Zapadła noc. Kto wie, co może się wydarzyć w obecności takiego tłumu, w zupełnej ciemności ( chociaż obecni mieli latarki i latarnie), na tak złych drogach i przy takiej pogodzie? Z opisu Conchity w Dzienniku jasno wynikał za– powiedziany przebieg wydarzeń: «Dziewica powie- 3 Brygadier policji, Juan Alvarez Seco, po zasięgnięciu informa– cji o wydarzeniach w Garabandal, zdecydował 22 czerwca, aby w wiosce przebywało odtąd zawsze dwóch cywilnych strażników, ze względu na licznych przybyszów, których liczba z dnia na dzień ro– sła. (Udała się z pośpiechem ... s. 26-27). - 101 -
Made with FlippingBook
RkJQdWJsaXNoZXIy NDA3MTIz